On, przerzucił Cię nad swoim ramieniem. Kiedy leżałeś, nastąpił na Twoją klatkę piersiową. Dwa razy. Potem, poddusił przedramieniem.
Offline
A co ja, cieć ino jakiś? Nie mi w kasze dmuchać! Używając swej siły (a tej miałem nie mało) starałem się go podnieść i wyrzucić go z wozu.
Offline
(A czy ja tak powiedziałem ;D)
Wyrzuciłeś. Ten jednak, ciagle trzymając się Twoich rąk, przerzucił Cię na ziemię. Następnie kopnął w bok, i uderzył wszyję, po czym zemdlałeś. Obudziłeś się rano. Nagle. Czułeś chłód...nad Tobą stali rycerze, z Ahimem na czele, który trzymał kubeł, prawdopodobnie, po wodzie...
Offline
-Cholera! Pieprzony złodziej. Próbowałem go powstrzymać, ale na pastorał był nawet odporny. Co z wozem i... No właśnie Pastorałem!?- spytałem przerażony po czym sprawdziłem czy mam fragment edenu.
Offline
Miałeś go przy sobie. Kamień spadł Ci z serca. Co dow ozu, to nic nie zginęło. Nie było tam jednak żadnej rzeczy, któa mogłaby byc w jakiś sposób cenne: ot broń i prowiant...
Offline
-Szukajcie dokładnie. Ktoś na pewno nie myszkował tutaj po to, aby uciec po walce ze mną. Musiał dokończyć to co chciał albo stchórzyć.
Offline
-Ale kto?-zapytał francuski dowódca
Z tłumu padały coraz to nowsze pytania. Pytania zamieniły się w zgiełk, który przerwało gwizdnięcie. To był Ahim, który chciał uspokoic ludzi. Rozesłał ich, i podszedł do Ciebie, pytając:
-To...co się stało?
Offline
-Zostałem w nocy obudzony przez czyjeś myszkowanie. Wziąłem miecz oraz postarał i wyszedłem sprawdzić to. W wozie z zaopatrzeniem zauważyłem człowieka w kapturze. Widziałem miecz na jego plecach, więc nie był on raczej z naszych. Gdy chciałem użyć fragmentu, nie podziałało to na niego. No to łup, na niego z mieczem. Siłowaliśmy się, ale wygrał, skubany. Na kolosa nie wyglądał. Ogłuszył mnie, a obudziłem się tak jak wy mnie znaleźliście.
Offline
Ahim chwilę pomyślał:
-Miecz na plecach...Szczerze mówiąc, to może byc każdy. Broni tu pod dostatek, a i wojaków dobrych dużo...
Offline
-Wiemy, że nie czuł się tu przyjaźnie. Czyli obcy... Anglicy! Tylko kto by dał radę się tutaj przekraść? Asasyni?- spytałem bardziej siebie niż innych.
Offline
-Myślisz, że...ale Aragorn obiecał, że nie zaatakuje...-dumał Ahim
(Przypominam, że nie wiesz o stronie którą obrałem)
Offline
(Ale domyślać się można skoro nie ma nikogo tak silnego i zwinnego zarazem)
-Może nie wie o nas. A może to nie on. Nie mam pojęcia. W obecnej chwili mamy za mało środków do tego, aby się upewnić co do tego. No chyba, że spytam się otwarcie.
Offline
-Możliwe...Więc zamierzasz jechac aż do Włoszech? Nie mamy zbytnio czasu, wojska angielskie przeprawiają się już przez morze, zaraz dotrą do Beneluxu...-powiedział, idąc obok Ciebie powoli w stronę nakrzykującego do gotowości pazia królewskiego...
Offline
-Kto powiedział, że ja? Ciebie tam wyślę, co się trudzić będę. A tak na serio to znajdzie się jakiś wysłannik, prawda? A jak nie to na bitwie się przekonamy- powiedziałem po czym wsłuchałem się w słowa pazia.
-Co on tam pieprzy? Że mamy być gotowi? Większość chodzi tutaj jak z kijami w dupie, a on jeszcze ich straszy?! Nikt mi tu nie wygląda na takiego co się tym nie przejmuje.
Offline
Po zacnym przemówieniu pazia, którego pilnował król o niezliczonych tytułach, poszedłeś przygotowac się do bitwy. Ahim, ubierający zbroję razem z Tobą, powiedział do Ciebie:
-Niech Bóg Cię błogosławi, Mistrzu
Offline