-Być może, lecz...-nagle obok was jechał jeździec w kapturze.
-Mogę w czymś pomóc? Zdaje się, że rozmawiacie o mnie?
Nic nie powiedzieliście. Jeździec, z uśmiechniętym kącikiem ust, odjechał przed was...
Offline
-Nie możesz najemniku. Bądź to bądź, jest to rozmowa przeznaczona tylko dla dwóch par oczu. Trudno ci to zrozumieć?
Offline
("Wyjechał przed was" czytaj ze zrozumieniem ;D)
Twoje słowa nie dotarły do najemnika. Wyjechał jak burza przed was. Wtem, w oddali zaczęli na was nacieraj wojowie Angli. Pięciu. Zanim cokolwiek zrobiliście, najemnik wyjął miecz, i poziomym ciosem odciął głowę rycerzowi jadącemu znad przeciwka, obok niego. Ciało opadło z konia, a szkapa została spętana przez waszych. Następnie najemnik skoczył na konia Anglika, i skręcił mu kark. Kiedy dwaj próbowali mu pomóc, ten wyciągnął sztylet, i ciosem z góry wbił go jednemu w dłoń, i kopnął kolanem w głowę. Drugi dostał podbródkowy i spadł z konia. Najemnik zeskoczył, a koń, którego zabrał, staranował ostatniego jeźdźca, który spadł, łamiąc sobie kark. Najemnik schował miecz, i powolnym krokiem wsiadł na swego konia, dalej jadąc przed wami...
Offline
(Ale jak daleko? Może droga tak wąska, że z konieczności musiał?)
-Miło wiedzieć, że coś tam potrafisz. Ale dziwne, że tylko pięciu nas zaatakowało. Nawet jak zwiadowcy to powinni uciekać, ostrzec swoich.
Offline
-Anglicy są zuchwali, lubią sami zagarniac chwałę, podczas gdy my, łączymy się, by odnieśc zwycięstwo. Poza tym, co zrobi nam grupka piechoty, kawalerii, i ich chędożonych łuczników? My mamy pełno rycerstwa, zgnieciemy ich...-przerwał mówienie najemnik, ponieważ strzała chędożonego łucznika ugodziła go w ramię. Wyjął ją z sykiem, gdy z lasu wyjechała kawaleria. Za nimi z lasu wyszli tarczownicy, chroniący łuczników...
Offline
-Pozwólcie mi się tym zająć- powiedziałem biorąc pastorał w jedną rękę. Wyobraziłem sobie jak tarczownicy zaczynają atakować swoich łuczników, których mieli chronić, a następnie skupiłem się na tym.
Offline
Zanim zdążyłeś cokolwiek zrobic, poszybował grad strzał, który zranił Cię. Jedna strzała utkwiła Ci w ramieniu, a druga w udzie. Zaczęła się walna bitwa, ciężko było się skupic. Do tego, szarżował na Ciebie rycerz w zielonej tunice i hełmie z przyłbicą...
Offline
-Na pohybel skurwysynom!- krzyknąłem po czym wziąłem miecz i zamachnął się na rycerze. Raczej go nie zranię, ale zwalę z konia... Albo obaj się zwalimy z niego.
Offline
Próbowałeś ciąc, jednak rycerz był zwinny i zabójczo szybki. Kiedy się mineliście, zablokował rękawicą cios, po którym została rysa, a swoim mieczem ciął po napierśniku. Została rysa. Zaraz po tym, zawrócił za Tobą, przeskoczył z konia na Twojego wierzchowca, zaczął podduszac lewą ręką, i spętał Cię. Pojechałeś z nim do obozu, gdzie wszyscy pozostali rycerze radowali się na przybycie woja. On zszedł z konia, i niskim głosem powiedział:
-Zdejmijcie go z konia-po czym udał się w stronę największego, zielonego namiotu...
Offline
-Ruszcie swe szanowne! Jestem tutaj honorowym gościem!- powiedziałem kpiąco.
Offline
Rycerz zatrzymał się. Odwrócił swoją uzbrojoną głowę w Twoją stronę, po czym podszedł, wziął Cię za linę, którą CIę spętał, i zaprowadził szybko do namiotu. Posadził Cię na stosie poduch, które leżały na ziemii. Na drewnianej tablicy przybite były plany różnorakich dziwnych urządzeń. Na stole, któy był naprzeciw Ciebie, leżały dwa charakterystyczne przedmioty: zarękawie z dziwnym symbolem, oraz charakterystyczny miecz. Rycerz, dotąd stojący tyłem, wyjął krótkie ostrze zza pasa, uniósł w górę, i... przeciął liny. Znów się odwrócił, robiąc coś przy stole...
Offline
-Ocipiałeś do reszty? Przypomnę. Ja być Templariusz. Ja wspierać francuzów. Ty być Anglik albo ich sojusznik. Ty być mój wróg, ja być twój wróg. Proste?
Offline
-Arogancki jak zwykle...Nic się nie zmieniłeś...-rycerz odwrócił się, i zdjął hełm. Spod niego, wysypała się burza czarnych, długich włosów, częściowo upiętych z tyłu, jednak rycerz zaraz je rozpiął. Poznałeś rysy, nawet spod centymetrowej, czarnej brody na podbródku, nad ustami, i na dołach policzków. Zielone jak szmaragd oczy tylko potwierdziły Twoje podejrzenia, a ten charakterystyczny uśmiech jeszcze bardziej Cię upewnił. Przed Tobą stał Aragorn Argoni...
Offline
-Ciebie się właśnie spodziewałem! Miałem rację! Ale jaki arogancki? Niby kiedy? No i czemu jesteś po stronie tych herbatników? I czemu w ogóle mnie pojmałeś?
Offline
-Mnie też miło Cię widziec. Odpowiem po kolei na Twoje pytania.Zatem, po pierwsze: Kiedy i jak? Co do wrogów zawsze miałeś cięty język. Dlaczego z Anglią? Mój ojciec z pochodzenia był Włochem, lecz mieszkałem i wychowałem się w Anglii, mam tu wielu przyjaciół. Dlaczego Cię pojmałem? Wróg to wróg, a spod tego hełmu słabo widac cokolwiek, przy walce z Tobą poszedłem na czuja-mówił, ciągle się uśmiechając Aragorn
Offline