Naprzód wyszedł oddział ubrny w czerwone szaty.
-Hiszpania potwierdza przybycie
Po nich, wyszli ubrani na niebiesko
-Francja, naturalnie, potwierdza przybycie
Następnie, powstali ubrani w zielone szaty:
-Rosja, przybyci potwierdza
Następnie przybycie potwierdzili: Portugalczycy, Włosi, Niemcy, Polacy i Litwini. I Bizantyjczycy, oczywiście. Nie było Anglików, ale to zrozumiałe...
Offline
(Muszę coś jeszcze napisac, żeby się post pojawił. Dziwne...)
Podszedł do Ciebie francuski dowódca, po czym powiedział:
-Anglicy, psy zawszone się nie pojawili. Zdrajcy...-dowódca splunął
Offline
-Będzie trzeba to z nimi załatwić. Nie służą Anglii tylko Bogowi. Oni mają tam pilnować sytuacji, a nie pomagać bez mojej zgody. Jeśli będą walczyli przeciwko nam, nie wahać się, zabić- powiedziałem.
Offline
-Zrobię to z nieskrywaną przyjemnością-wyszczerzył się i postrzelał kostkami dowódca francuski.
Offline
-I o to chodzi. Teraz idźcie odpocząć i przygotujcie się. Niedługo będziemy walczyć- powiedziałem po czym wyszedłem przed namiot. Ciekawiło mnie kto stanie po stronie Anglii.
Offline
(Wy byliście przed namiotem XD Chciałeś palic ognisko w namiocie?)
Przed namiotem stały naprawdę duże armie, głównie złożone z kawalerii ciężkiej. Zacny to był widok...
Offline
(Polak potrafi ;D)
-Cholera i jak my możemy przegrać?- spytałem sam siebie po czym zacząłem przechadzać się.
Offline
Widziałeś poszczególne grupy wojowników ze sprzymierzonych państw, a także z zakonów: Krzyżackiego i Joannitów. Było wszystko, od piechoty lekkiej, po machiny wojenne...
Offline
Powoli wróciłem do namiotu templariuszy chcąc udać się na spoczynek.
Offline
Idąc, zauważyłeś, że król rozmawiał z kimś w skórzanym napierśniku. Miał na głowie niebieski kaptur, a naplecach posrebrzany miecz. Rozmawiał z królem, po czym udał się w stronę swojego namiotu. Ty także tak postąpiłeś, i zasnąłeś. Obudził Cię w nocy odgłos czyjegoś myszkowania w okolicy...
Offline
Wziąłem swój miecz oraz pastorał, bez zbroi po czym po cichu wyszedłem przed namiot i rozejrzałem się.
Offline
W wozie z zaopatrzeniem myszkował osobnik ubrny w kaptur. BYło ciemno, nie dostrzegłeś nic poza tym. Potem jednak, ujrzałeś miecz na jego plecach...
Offline
Wyobraziłem sobie jak owy zakapturzony człowiek wychodzi z wozu, zdejmuje i wyrzuca miecz, a następnie wyjawia kim jest oraz co tutaj robi, dla kogo służy. Skupiłem się na tym, trzymając w rękach pastorał.
Offline
Reacja była...nijaka. Po prostu dalej myszkował. Cóż, dziwne...
Offline
Byłem zdziwiony. Schowałem pastorał i wyciągnąłem miecz. Szybko skoczyłem do wnętrza wozu chcąc powalić zakapturzonego człowieka i chciałem przyłożyć mu ostrze do gardła.
Offline