-Myślę, że po prostu Saracenii lepiej się bronili, dlatego ich dowódca dlaej żyje-powiedział Wilk
-A co się tyczy sojuszu, to dla zniszczenia "Smoka" się zgadzam-powiedziałem i wtedy uścisnąłem dłoń z Zironem
-Lecz, zachowujemy osobne kwatery i wojska, capito?
Offline
-Tak, tak. Co najwyżej można wysłać małe oddziały, aby wspomogły. Co do Saracenów to wątpię. W Damaszku ja, Filix, Mistrz Templariuszy oraz Mistrz Saraceński ukryliśmy się w budynku podczas gdy walka trwała z ludźmi Smoka. Jak wiecie mój Mistrz nie przeżył, ale skoro Smok jest tak dobrym wojownikiem to mógł i Saraceńskiego zabić. A jak na razie nie słyszałem o bitwie między Saracenami, a Smokiem. A oprócz tego. Jakieś propozycje jak pozbawić wpływów Smoka?-
Offline
Wilk zaczął mówic:
-"Smok" ma tu wielu ludzi, oprócz tego tutejsza szlachta daje mu pieniądze na jego działania. Ponad to, tutejsze frakcje służą jemu
Offline
Uśmiechnąłem się pod nosem po czym powiedziałem
-Przekonujemy ich siłą czy gadaniem? Skoro udało mi się przekonać strażników, że coś się dzieje w karczmie to i to będzie dla mnie łatwe.-
Offline
-Zironie, jest różnica między strażą państwa, a ludźmi "Smoka". Jeden pachoł tego drania wystarczy do powalenia dwudziestu zwykłych. To nie są Ci głupi strażnicy, to dobrze wyszkoleni zabójcy, i armia Cesarza Japonii-powiedział Wilk
Stałem i myślałem nad planem
-Więc jak ich pokonamy?-spytał Ziron
Wtedy, wyrwałem się:
-Virtu
I odszedłem w stronę centrum...
Offline
Templariusz, Wojownik
Po dłuższej wędrówce Tokren pojawia się w Konstantynopolu. Od razu było widać inny krajobraz niż w Akkce, do której przyzwyczajony był Tokren. Bogactwo i przepych.
-Chyba trochę tutaj zabawię... -Pomyślał Tokren i ruszył zwiedzać miasto.
Offline
Wilk pożegnał się nader uprzejmie z Ziornem, i powiedział do mnie:
-Najpierw, pokażę Ci kwaterę
Poszliśmy w kierunku centrum, do pięknego budynku nad wodą...
Offline
Cóż miałem jeszcze tutaj robić. Ruszyłem już powoli do karczmy chcąc zobaczyć powstałe zamieszanie oraz ujrzeć Gimel.
Offline
-Proponuję zrobić zasadzkę albo jakiś podstęp na Japończyk jeśli przybędą. Otwarta walka nie jest dobrym pomysłem, ale nie mamy niczego co by nam pomogło. Są jeszcze wyznawcy w dzielnicy antycznej. Tu będzie łatwiej. Wiesz coś jeszcze?- spytałem idąc obok Aragorna jednocześnie głowiąc się nad tym jak ukrócić wpływy Smoka.
Offline
-Tyle co i ty. Dzięki wujowi, pozyskałem dośc dużą grupę asasynów arabskich, lecz zbyt małą, by poprowadzic otwarty szturm. Szczerze mówiąc myślałem, aby najpierw zebrac armię, a potem dopiero uderzac
Offline
-Co więc proponujesz? Tutaj rządzi Smok, ma już chyba wszystkich możliwych sojuszników oprócz nas. Możemy spróbować przekonać ich, aby przeszli na naszą stronę, ale mogą zdradzić w dowolnym momencie i poinformować łuskowatego-
Offline
-Zironie, czy wiesz, jakimi trzema atutami dysponuje "Smok"?
Ziron skinął głową, na znak, że nie wie
-Po pierwsze: wsparcie Japonii. Cesarz wysyła mu wojsko na jego chore cele. Dowodzi nimi ktoś, kogo zwą "Modliszką". Po drugie: pieniądze. Finansami kieruje jego oficer, "Jaszczur". Trzeci atut: terror. Wyznawcy Romulusa terroryzują tutejszych ludzi. Najpierw, zajmijmy się ludem. Kiedy zdobędziemy poparcie chociaż części ich, zdobędziemy siłę, aby po koleji eliminowac ludzi "Smoka", co da nam kolejnych sojuszników: do Bractwa i do Twojego Zakonu. Lecz najpierw, musimy wiedziec, gdzie uderzyc.
Wtedy, odszedłem od Zirona. Ten krzyknął do mnie:
-Dokąd zmierzasz?
-Zdobyc przyjaciół
I odszedłem, zdejmując z pleców kuszę
Offline
-Dziwni są ci asasyni- mruknąłem pod nosem po czym wróciłem do kwatery.
Offline
Biegłem po dachach, obserwując bacznie, czy Ci bastardo nie robią nikomu krzywdy. Po pewnym czasie, zauważyłem mężczyznę, bitego przez wyznawców. Jeden trzymał bitego, a trzech okładało go pięściami. Postanowiłem działac. Zeskoczyłem z budynku, zabijając ukrytymi ostrzami dwóch wyznawców. Trzeci chciał szybko uderzyc mieczem, lecz zablokowałem jego cios moją skórzaną rękawicą, a następnie wbiłem mu ostrze w brzuch. Kiedy się zgiął, pociągnąłem ostrze w górę, tak, że rozcięło mu twarz. Odepchnąłem go. Czwarty wyznawca zaczął uciekac, lecz mój nóż dosiegnął go. Meżczyzna próbował wstac. POdałem mu ręke. Popatrzył na mnie, wziął moją dłoń, i pomogłem mu wstac, mówiąc:
-To co widziałeś, to początek końca ich rządów w tym mieście
-Kim jesteś?-spytał mnie mężczyzna, ocierając twarz z krwi. Był łysy, brązowe oczy, dośc przystojny, lecz był pobity. Przy pasku miał sztylet.
-Przyjacielem. A Ciebie zwą...?
-Quatus
-Zatem, Quatusie, jeśli chcesz się do nas przyłączyc, pójdź do naszej kwatery w centrum miasta.
-Tak, Mistrzu
Quatus pobiegł, a ja poszedłem dalej pomagac mieszczanom...
Offline
Wojska Templariuszy przygotowywały się do abordażu, a raczej do zgniecenia ich. Już podpływaliście, a strzelcy jeszcze stali. Miałeś nadzieję, że Ahim da sobie z nimi radę...
Offline