-Jak zwykle, nuda.... Ach, cholera, wróciłbym do żony i się zabawił.... Wchodzicie?-strażnik otworzył bramę...
Offline
-Ta, czemu nie- stwierdziłem po czym ruszyłem przed siebie pewnym krokiem chcąc przekroczyć bramę. Miałem nadzieję, że żaden ze strażników nie wychwyci podstępu. W duchu modliłem się do tego niesprawiedliwego Boga, aby nikt nie zaczepił nas. Ufałem swojemu towarzyszowi na tyle, aby nie zerkać na niego, bo to mogłoby wzbudzić podejrzenia.
Offline
Wyszedłeś za bramę, Asasyn poszedł za Tobą. Po podwórku willi kręciło się więcej strażników niż przed murami. Dopiero teraz trzeba było uważać...
Offline
Uważam jeszcze bardziej.
(No kurwa, Ar, nie zmuszaj mnie do takich postów ;D)
Offline
(Mogłeś pisać dłużej :P)
Doszliście do willi. Strażnicy, którzy stali przed wejściem, zatrzymali Was:
-Kto idzie?
Offline
(No na chuj, przecież nie będę wspominał dzieciństwa, żeby zrobić długiego posta ;D)
-Swój. Skończyliśmy, a nic takiego się nie wydarzyło- odpowiedziałem bez zawahania. Byłem strasznie szybki w wymyślaniu kłamstw.
Offline
-Yyy... No dobrze. Wchodźcie...-otworzyli drzwi do willi... Na razie było banalnie...
Offline
Nie okazywałem tego zewnętrznie, ale wewnątrz śmiałem się z ich głupoty. Byli to typowi strażnicy z chęcią zarobku i lenienia się.
Offline
Poszliscie chwilę korytarzem, po czym doszliście do sali, w której stało paru uzbrojonych nie strażników, a żołnierzy, oraz Wasz cel...
Offline
To mój towarzysz musiał wykonać zabójstwo. Zapewne był szybszy ode mnie. Musiałem powstrzymać swoją zimną nienawiść, wiedząc, że lepiej jest zabić go później niż zginąć od tych uzbrojonych. Nie zastanawiałem się nad tym jak powiedzieć o swoim znalezieniu się tutaj. Bardziej liczyłem, że cel będzie sam, bo przecież mógł nas obu rozpoznać po twarzy. Czekałem więc na ruch towarzysza lub ewentualną ciszę, która znaczyłaby abym dalej prowadził stery, co byłoby ciężkie.
Offline
Podeszliście, próbując ciągle grać swoją rolę. Zabójca Twoich przyjaciół odwrócił się, i powiedział:
-Dlaczego przerywacie mi ważną naradę?
Offline
-Mamy ważny raport- powiedziałem obmyślając plan. Jeśli mój towarzysz czegoś teraz nie zrobi, będę musiał sam to załatwić, co będzie raczej trudne z tymi żołnierzami.
Offline
-Raport poczeka. Wyjść!-obrócił się z powrotem do stołu z planami
Offline
//Nigdy mi nie ułatwisz :P
W momencie, gdy skończył mówić, w mojej ręce pojawił się nóż, a sekundę potem, poszybował ostrzem zwróconym w kierunku celu. Przeanalizowałem też czy zdołam dobiec do niego ze sztyletem, aby go zabić.
//Tutaj proszę o powiedzenie czy strażnicy są zbyt blisko, a nie, że templariusz ucieka, ten asasyn mnie obraża, a ja sam muszę uciekać :P
Offline
(Napiszę po prostu to co zwykle: dlaczego Ci się nie udało :P)
Nóż poszybował, jednak ktoś uderzył Cię w tył głowy. Upadłeś, a Twój cel odwrócił się. Byłeś jeszcze przytomny, gdy leżałeś na posadzce. Obok klęczał Twój towarzysz, z rękoma z tyłu. Za nim stało parę osób ubranych w długie, purpurowe szaty i kapelusze z szerokim rondem. Jeden z nich podszedł do Ciebie z jakimś rodzajem maczugi, i powiedział:
-W imię Boże...-i uderzył Cię znowu
Straciłeś przytomność, i obudziłęś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu.... Asasyn leżał obok nieprzytomny...
Offline