-Życie, ciężkie warunki, brak pieniędzy. Czyli to co każdego złodzieja. A ty jak zostałeś zabójcą?
Offline
-W zasadzie, nigdy nie chciałem zabijać... Ale ideały przyświecające Bractwu były bliskie temu, co sam chciałem zrobić... A ze ich metody są mocno bezposrednie, cóż.... Musiałem się nauczyć zabijać...l
Offline
-Rozumiem. Morderstwo w słusznej sprawie. Śmierć jednego zamiast śmierci wielu. Coś w ten deseń?
Offline
-Tak, dokładnie... Coś w ten deseń... Jesteśmy już prawie poza miastem... Tam, trzeba będzie zejść na wysokość ziemii... Ponad to, dużo łąk, mało lasów i gajów.... Trzeba będzie być szybkim...
Offline
-Z tym nie problem. Mają patrole czy inne gówno, które by było w miejscu i tylko czekało na żołd?
Offline
-Niby od czasu do czasu tu chodzą, ale jak mówisz, oni tylko czekają na żołd... Sprawy Panów są nie ich sprawami...-zeskoczyliście na dół z niskiego daszku prosto do krzaków... Przed Wami polana, za nią posiadłość...
Offline
Oczami przeanalizowałem obszar przed sobą. Chciałem przemieszczać się od zasłony, chociażby drzewa, do zasłony. Jednocześnie szukałem strażników czy kogoś innego. Może nie walczyliby, ale mogliby wywołać alarm.
Offline
Nie zauważyłeś żadnych drzew, trawa od lewej do prawej.... Chwilowo jedyni strażnicy byli przed willą, lecz ta była ok. 200 metrów przed Wami... Zachodziło Słońce, więc mogliście przejść niezauważeni, przy odpowiedniej taktyce....
Offline
-Jakieś propozycje?- spytałem. Wolałem pozwolić mu decydować, niż samemu brać sprawy w swoje ręce.
Offline
-Mamy bardzo mało opcji, ale przygotowaliśmy się na to...-sięgnął do krzewu obok, i wyciągnął stamtąd dwa ubiory strażników. Podał Ci jeden, po czym powiedział:
-Zawsze jesteśmy gotowi...
Offline
-Jeszcze się przekonamy- odpowiedziałem. Zacząłem się przebierać, mając nadzieję, że rozmiar jest chociaż w miarę dobry.
Offline
Dałeś radę wejść... Szliscie ścieżką tam, gdzie przechadzały się inne patrole... Podeszliście pod bramę...
Offline
-Mów coś... Mnie poznają po głosie, parę razy już robiłem takie rzeczy... Dalej, już prawie jesteśmy przy strażnikach...
Offline
-Witajcie. Jak warta?- spytałem hardo patrząc w oczy, przerzucając wzrok z jednego na drugiego. Próbowałem udawać pewnego siebie, coby pomyśleli, że jestem swój albo kimś ważnym.
Offline