-Dobra... Zwiewajmy, strażnicy idą- stwierdziłem widząc straż.
Offline
-Rozdzielimy się. Spotkajmy się w piwnicy "Pod Złamanym Gnatem"...-postać odbiegła w jedną stronę. Część strażników pobiegło za nim... Reszta szła na Ciebie...
Offline
Pobiegłem ulicami. Najłatwiej było wmieszać się w tłum i odejść w jakąś uliczkę, po czym wspiąć się na dach. Tam raczej strażnicy nie wejdą.
Offline
Szybko zmyliłeś straże. Twoje doświadczenie na ulicy procentowało... Teraz trafić "Pod Złamanego Gnata"....
Offline
Żyłem w tym mieście na tyle długo, aby wiedzieć gdzie jest ta karczma. Ruszyłem ulicami w jej kierunku.
Offline
(Bardzo wygodne :D "Ruszyłem w jej kierunku"... XD)
Dotarłeś do niej niebawem... Karczma była biedna: mała i obdarta. Za małym szynkwasem, stał karczmarz...
Offline
(;P)
Usiadłem przy ladzie i poprosiłem o piwo. Nie spodziewałem się jakiegoś wybornego, ale przynajmniej cena powinna być niska.
Offline
Karczmarz podał Ci piwo, dziwnie patrząc na Ciebie. Po chwili powiedział:
-Nie widziałem Cię tu wcześniej...
Offline
-Najwidoczniej rzadko przyglądasz się klientom- odparłem sarkastycznie. Oczywiście, że mnie nie pamiętał, w końcu kto przychodzi do takiej dziury i jeszcze konkurencji?
Offline
Huknął kuflem o ladę. Nachylił się do Ciebie, i powiedział:
-To lepiej mnie nie zmuszaj, abym musiał to zrobić...-zobaczyłeś, że spod ubrania karczmarza wystaje nóż. I to nie nóż do oporządzania ryb czy mięs, ale zwykła broń, powiedziałbyś, skrytobójcza...
Offline
-Domyślałem się, że to dlatego masz tak mało klientów. O co tak właściwie ci chodzi? Zapłaciłem? Tak, więc czego chcieć więcej możesz?- spytałem. Nóż nie był zagrożeniem, jako karczmarz nie mógł szybciej niż ja wyciągać nóż.
Offline
-Problemem jest, że nieznajomi, i to jeszcze pyskaci, nie budzą mojego zaufania... A moje zaufanie, w mojej karczmie, jest bardzo ważne....-wtedy, ktoś położył mu rękę na ramieniu. Obydwaj spojrzeliście. Stał tam znany Ci osobnik w kapturze, mówiący:
-Wystarczy już. On nie jest gównem robiony... Marcelu, poznaj mojego przyjaciela, Edwarda "Cmę" Hiketa... Panowie, proszę za mną....-człowiek w kapturze poszedł na zaplecze...
Offline
(Cmę czy Ćmę?)
-Miło poznać- powiedziałem po czym ruszyłem za człowiekiem w kapturze. -Słuchaj, jak długo będziemy się bawili w bohaterów? Chcę uwolnić swoich przyjaciół i zajebać tego grubasa gubernatora
Offline
-Tyle, ile to będzie potrzebne... Jesli chcesz ich zobaczyć, musisz zachować czujność i opanowanie... -człowiek otworzył beczkę, przez którą mogliście przejść do piwnicy. Najpierw przeszedł Ćma. Postać zatrzymała Cię, podała dłoń, zdjęła kaptur i powiedziała:
-Nie było okazji.... Jestem James
Offline
-Marcel Proteus, ale to już wiesz. Tylko James? Bez nazwiska? Z resztą, nie ważne, wolę nic o tobie nie wiedzieć- powiedziałem ściskając mu dłoń.
Offline