-A więc jestem w martwym punkcie, a armia Smoka może zaatakować w każdej chwili. Lepiej być nie może. Nie wiesz nic więcej na ten temat? Jeśli nie to ruszę do Mistrza Angielskiego. A i jeszcze jedno. Przeczytaj to- powiedziałem podając mu kartkę z wiadomością. Gdy przeczytał wziąłem ją z powrotem.
-Powiedz swoim, aby byli gotowi-
Offline
-Jasne Zironie. Niech Twój miecz tnie celnie jak zawsze-powiedział na odchodne Mistrz Francuski
-I Twoja szpada też-odrzekłeś
Poszedłeś szukac Kubarka. Powinien już dawno wrócic...
Offline
Znalazłem go walczącego z doktorem. Nie bardzo miałem co zrobić z FE więc zdjąłem z niego papier i postanowiłem nim walczyć. Zaszedłem doktora od tyłu i spróbowałem przygrzmocić Laską Mistrz Templariuszy w jego łeb.
Offline
Wtedy, medyk wykonał kontrę. Zrobił unik, i wystwaił Kubarka na Twój cios. Uderzyłeś go w głowę, padł nieprzytomny. Medyk Cię zauważył.
-Ziron! Ale, moja trucizna...
-Uleczono mnie
Chciałeś go dźgnąc, lecz on uskoczył, i uderzył w koniec laski, tak, że drugi uderzył Cię w twarz. Krwawiła. Medyk zaczął się wycofywac.
-Chętnie bym został, lecz obowiązek gonią. Żegnaj, a raczej, do zobaczenia!
Medyk uciekł. Ocuciłeś Kubarka. W tym momencie usłyszałeś krzyki, i szczęk metalu dobiegający z placu...
Offline
-Szybko, Kubarek! Nie ma czasu- powiedziałem. Ledwo co się powstrzymałem przed uderzeniem FE o ziemię. Jeszcze bym uszkodził. Z resztą to coś co nazywają przedmiotem z mocą i tak nie działa więc żadna strata. Ruszyłem z powrotem na plac domyślając się, że armia Smoka zaatakowała.
Offline
Na placu wymieszane były armie Templariuszy ze wszystkich krajów, oraz armie zabójców "Smoka". Weszliście do walki. Nie dawaliście rady. Zabrali wam całą broń, łącznie z FE. Trzymali was parę metrów przed główną bramą, kiedy nagle otworzyła się z wielkim hukiem. Na początku weszli japońscy żołnierze, z dymiącymi rurami(pierwsza broń palna). Kiedy weszli, za nimi weszli szlachcic, ubrany na czarno, znany wam medyk, i człowiek w wilczym futrze, z kapturem, z jego głowy. mIał na plecach dwuręczny miecz i stalowe naramienniki i nakolenniki. Pośrodku ich, stał znany Ci osobnik w kapturze. Klęknął przy Tobie, obejrzał Twój strój i powiedział:
-Ty Wielkim Mistrzem? A myślałem, że do końca będziesz tylko Mistrzowym ochroniarzem
-To Ciebie zwą Il Mentore?-spytałeś
-A mnie. Ale po co ta maskarada, lepiej się poznajmy-wtedy, Il Mentore ściągnął kaptur. Zdębiałeś. Zobaczyłeś widok, którego dawno nie widziałeś, widok czrnej maski zabójcy, ale nie zwykłego zabójcy. Zobaczyłeś jego: zobaczyłeś "Smoka"
Offline
-A to ty. Aragorn cię nie załatwił? Szkoda- powiedziałem udając obojętność, a skrywając zdziwienie. Jak on się tu znalazł? Co z FE? Co z Mistrzami? I co się do cholery dzieje? Tyle pytań, ale każde przemilczałem.
Offline
-A widzisz, Templariuszu Zironie, Aragorn się przeliczył. Tak, pod spodem były ostre kamienie, ale ja szczęśliwie wskoczyłem do wody. Wtedy, wyłowili mnie moi uciekający z obozu ludzie.
"Smok" ujrzał FE, wziął je do ręki, i powiedział:
-A cóż to? Rozszyfruję to potem. "Jaszczurze", zabij ich!
"Smok" odszedł do biura Mistrza wraz z przywódcą wyznawców i szlachcicem. Przy was został medyk, z przygotowaną strzykawką...
Offline
-Jaszczur? Starczy ci trucizny na nas?- spytałem retorycznie. Czemu po prostu nie odetną im głów. Byłoby prościej i oszczędniej.
-A nie sądzisz, że zginiesz? Smok niech sobie zwycięży z templariuszami i asasynami, ale wydarzenie z obozu może się powtórzyć, i on zginie. Jeśli nawet nie to ty na pewno. Albo cię wykorzysta i zabije, albo zrobi to ktoś inny. Ale my możemy zapewnić ci bezpieczeństwo. Dołącz do nas i zwyciężaj. Teraz jest odpowiedni moment na to, aby wykazać się inteligencją i wybrać dobrą stronę. Nie zmuszam cię. To twój wybór. Ja tylko go przedstawiam- powiedziałem do medyka.
Offline
Medyk popatrzył na Ciebie. Spod jego maski widac było jego zdziwione oczy. Następnie jego wzrok wygądał tak, jakby się szyderczo uśmiechał. Przyklęknął przy Tobie, i rzekł:
-Wolę byc po stronie zwycięzców!
Stanął, szykując strzykawki
-I nie chodzi o trucizny, Zironie
Wtedy, wyciągnął półmetrową igłę. Musiała byc z czegoś wytrzymałego, skoro nie pękała. Nawlekł ją na strzykawkę
-To kto pierwszy-zapytał szyderczo medyk i zaśmiał się
Offline
-Sprawdź na sobie czy ją odkaziłeś. W końcu to trucizna ma nas zabić, a nie bakterie, prawda?- powiedziałem. Zacząłem rozglądać się dookoła szukając czegoś co mogło pomóc w czymkolwiek jak na przykład uciecze czy zabiciu medyka. Byłem też zaniepokojony tym co się dzieje teraz z Gimel.
Offline
W medyka oczach widac było zezłoszczenie. Podszedł do Ciebie, i powiedział:
-Drażnisz mnie już, więc będziesz pierwszy
Medyk coraz bardziej zbliżał igłę do Twojego ciała...
Offline
-A co ty byś zrobił na moim miejscu? Błagał o życie, próbował przekonać, że przejdzie się na stronę Smoka czy tak jak ja dezorientował odwracając uwagę od otoczenia?- spytałem. Lepiej było odwlekać chwilę śmierci. Nie wiadomo co mogło się w międzyczasie wydarzyć, a problemy zazwyczaj mogą się wtedy same rozwiązać. Oby tak było i tym razem.
Offline
-Nie licz, na moją skruchę-powiedział Il Sauriano, prawie wbijając Ci igłę prosto w serce...
Offline
-Myślisz, że o to mi chodzi? Ale niedługo samemu się o tym przekonasz. Już raz przeżyłem. Drugi raz nie jest już żadnym wyczynem- powiedziałem uśmiechając się z pogardą. Spróbowałem się wyszarpać strażnikom. Czy pojawi się wreszcie ktoś kto wywabi mnie czy bardziej nas z tej sytuacji?
Offline