Przepełnione, paryskie ulice. Chodzą nimi eleganccy panowie, i piękne panie! Każdy mężczyzna powinien tu uważac, od oglądania się, może mu urwac kark...
Offline
-Co by go sprowadzało w samo serce Francji?- spytałem idąc za resztą. W rękach dzierżyłem złączone FE. Aż ciekaw byłem, co za moc obecnie trzymam. Ale miecz też trochę rdzewieje już w tej pochwie, a póki co, żadnej okazji do użycia go nie było.
Offline
-Mamy powody aby myślec, że będzie kontynuował dzieło swego mistrza. Mówiąc krótko, byc może planuje...-mówił Aragorn, gdy przerwał mu nabuzowany Koragis:
-Chce zarżnąc paniczyka w koronie! Idziemy!-krzyknął i poszedł dalej. Musiał mocno przeżyc śmierc Ivo...
Offline
-Jak chcemy ochronić przed tym króla? I czy tobie to Aragorn zbytnio nie przeszkodzi? Bądź co bądź, pomagasz Anglii na tej wojnie.
Offline
-Ziron, teraz ranga urosła do maksimum. Wojna wojną, ale królobójstwo to inna sprawa. A jako Asasyn mam obowiązek walczyc z wrogami ludzkości...
Offline
-Z tego co mówiłeś, to od pięciu lat nie kontaktowałeś się z Zakonem więc chyba nie należysz zbytnio do niego. Ale choćby do tego króla.
(Gadasz jak wiedźmin ;D)
Offline
(Akurat efekt niezamierzony ;D)
-Czas swoją drogą, ale Asasynem zostaje się do końca. A teraz w drogę, idziemy za Koragisem. Z tego co wiem, chciał iśc do karczmy...-poszliście za nim do karczmy
(Pisz dalej w karczmie)
Offline
-Nie prościej było prosić o audiencje albo przekraść się? Mogliśmy też użyć Fragmentów. W sumie to oni nam nie pozwolą tam wejść- powiedziałem do Aragorna idąc za strażnikami i Koragisem.
Offline
-Kiedy podróżowałem z nimi, gdy byłem najemnikiem, robił parę razy takie rzeczy. Niby wygląda na zwykłego zawadiakę, z bezrozumnym spojrzeniem, potrafiącym się jedynie bic, ale wygrał ze mną parę razy w pewną arabską grę, nazywaną szachami...O, już jesteśmy pod zamkiem...
(Pisz w zamku, please)
Offline
Saaert, zjawił się po długiej podróży na ulicach Paryża, stolicy jakże wielkiego i pięknego kraju - Francji.
Szedł przed siebie, ze zdjętym kapturem(LOL), przepychając się między mieszkańcami miasta.
Zaczęło padać.
Offline
Przeciskałęś się, jednak ludzi było multum. W pewnym momencie, zobaczyłęś na dachu rycerza w czarnej zbroi, z hełmem z przyłbicą i skrzydłami po bokach hełmu. Przetarłeś oczy, a jego już nie było. Dziwne. Zrobiłeś parę kroków, gdy nagle z dachu ktoś zeskoczył. Wpadł na Ciebie, zrobiliście da przewroty, po czym, osoba będąca na górze, pobiegła dalej. Postac była ubrana jak asasyn...
Offline
- Ahh! - krzyknął Saaert, wstając i zaczął biec za tajemniczą postacią. Wydawało się to strasznie podejrzane.
Bieg utrudniali przechodni i żebracy.
Offline
Asasyn przed Tobą gonił czarnego rycerza. Jeden i drugi wskoczyli na budynki i biegli coraz dalej. Z ukrycia zobaczyłeś, jak byli na skraju dachu. Rycerz był przy krawędzi, a Asasyn trzymał go na dystans mieczem. Rycerz tylko skoczył do tyłu, a Asasyn został, patrząc jak leci w dół. Nie zobaczyłeś, czy rycerz zginął...
Offline
Saaerta bardziej interesował jednak asasyn. Podszedł na bezpieczną odległość od wojownika.
- Kim jesteś? - zapytał, trzymając dłoń na sztylecie.
Offline