Zauważyłęś jakieś ciężkie ślady, niedaleko jednej ze ścian. Możliwe, że coś tam było...
Offline
W ziemii była drewniana klapa. Ślady prowadziły do niej...
Offline
Wszyscy przygotowali broń... Zeszliście na dół, po drabinie (opróćz Aragorna, który po prostu zeskoczył)Na dole była okrągła sala z okrągłym stołem. Byli tam: Avis, jakiś mężczyzna w niebieskiej pelerynie z herbem Wenecji, arab z czarnym turbanem, zasłoniętym na twarzy, z długim mieczem przy pasie, oraz jakiś człowiek w czarnej zbroi, ale z odrytą twarzą. Na napierśniku miał dwa złote smoki, złączone grzbietami. Wyglądał, na ich zwierzchnika. Rozmawiali...
-Bracie Avisie, czy udało Ci się zabic nasz cel?-spytał mężczyzna w zbroi
-Pewnie mówią o królu...-powiedział szeptem Aragorn
-Nie, Argoni jeszcze żyje
-Spartaczyłeś to. My w Wenecji...
-Nikt z Wenecji nawet nie ruszył palcem!-przerwał szlachcicowi Avis
Zapadło milczenie. Przywódca pogładził się po swoim czarnym zaroście, po czym położył głowę na swoimch krótkich, czarnych włosach, i powiedział:
-Nie wiedziałęś, że pracuję z babami! Avis, Giuseppe, zamknąc ryje. Dlaczego Nuluk może byc cicho, a wy nie? POza tym, nasi goście nie chcą słuchac waszych kłótni...-Avis wyciągnął miecz i Pastorał, rzucił po Jabku dla Giuseppe i przywódcy, którzy wieli miecze w dłoniach. Nuluk wyjął miecz i korbacz. Aragorn, wysuwając ostrza, powiedział:
-Avis jest mój...-i zeskoczył na dół, a za nim Koragis...
Offline
-Biorę Giuseppe- odpowiedziałem. Było czterech na trzech, więc mogłem zająć się dwoma na raz, ale może to Koragis poradzi sobie lepiej? Zeskoczyłem za innymi, a potem od razu wręcz skoczyłem na wenecjanina chcąc odciąć mu rękę z jabłkiem, aby nie mógł go użyć.
(Giuseppe, Giuseppe oooo pizza Italiano! ;D)
Ostatnio edytowany przez Ziron (05-04-2012 14:14:16)
Offline
(Wiedziałem, że to powiesz ;D)
On, odchylił dłoń w tył, ale została naderwana. Jabłko wypadło, a Koragis, zajęty Nulukiem, zrobił szybki przewró, i chwycił Jabłko. Odepchnął nim araba. Dowódcy już dawno nie było. Nuluk, zaatakował Cię, i dał czas na ucieczkę dla wenecjanina. Avis, pod naporem atakó Aragorna, krzyknął:
-Zaraz, co się...
-Wybacz Avis, nasza misja jest ważniejsza-krzyknął wenecjanin i uciekł w eskorcie Nuluka
Avis, padł pod ciosem Aragorna, ranny na piersi. Upuścił Pastorał, któy przechwyciłeś. Koragis rzucił Ci Jabłko. Wzmocniłęś moc Pastorału. Aragorn, nachylił sie, ze słowami:
-Ostatnie słowa?-i już miał zadac cios ostrzem, gdy Avis krzyknął:
-Twoja matka...żyje...-Aragorn osłupiał. Nie robił żadnego ruchu...
Offline
-Nie bądź głupi Aragorn! Zabij go zanim on zabije ciebie! Mógł to powiedzieć tylko dla zyskania czasu!- krzyknąłem gotów użyć FE, aby unieruchomić Avisa. Nie chciałem tracić sił na utrzymanie go w jednej pozycji.
Offline
-NIE! Ona...żyje. Jest w obozie Nuluka, została tam zabrana...po oblężeniu Waszej rezydencji...wtedy, kiedy wuj wysłał Cię do Masjafu...-dalej mówił Avis. Aragorn złapał go za krawędz pancerza i krzyknął:
-GDZIE!?-i zaczął go bic ręką z cestusem. Ten, zakrwawiony, ostatnim tchem powiedział:
-W....Egipcie...-i skonał. Aragorn nim rzucił o ścianę, mówiąc:
-Requiescat in Pace, figlio di puttana-i spuścił głowę. Stał tak nieruchomo...
Offline
-To mamy go z głowy. Pamiętaj Aragornie, że nasze zadanie jest ważniejsze, twoja matka nie jest naszym głównym celem. Uwolnimy ją przy okazji- stwierdziłem.
Offline
-Ona...myślałem, ze zginęła w trakcie walk... Nie widziałem jej od 16 lat...-Aragorn mówił powoli, cały roztrzęsiony. Nagle, wskoczył na drabinę, i pokonał do góry dwa stopnie. Powiedział do Ciebie:
-Wybacz, Zironie, ale teraz, to jest dla mnie ważniejsze. Nie lękaj się, jeśli wśród porywaczy był ten Nuluk, zginie. Póki co, arivederci, i...ben trovato...-zniknął, idąc w górę...
Offline
-Co za dureń... Rozumiem go, ale sam odwodziłby mnie od pomysłu zaprzepaszczenia sprawy, aby tylko kogoś uratować. Co więc robimy, Koragis? Idziemy za nim czy depczemy po śladach uciekinierów?
Offline
-Zwykle szedłem za Aragornem, ale robi głupotę. Mi rodzina zginęła, kiedy miałem sześć lat, przez dziesięc mieszkałem w rynsztoku, potem znalazłem brzeszczot, podtrenowałem się i zabiłem ludzi odpowiedzialnych za ich śmierc. Moje dwie narzeczone zostały kolejno powieszone i utopione, a moi bracia i siostry zostali niewolnikami, kurwami, albo poszli do piachu...-Koragis krótko opowiedział historię swego życia...
Offline
-Przykro mi. Skoro taka jest historia to rozumiesz ból Aragorna i nadzieję jaką jeszcze ma- stwierdziłem. Zadanie czy ratunek... A co jeśli jedno łączy się z drugim? Argoniego raczej nie dogonią, a idąc dalej może spotkaliby go po drodze.
Offline
-Rozumiem jego ból, ale trzeba go stłamsić w sobie, zgasic i iść dalej. Misja jest ważniejsza. Prowadź, Zironie-powiedział Koragis
Offline