Dotarłeś do wieży do tortur. Jednak przed wejściem, zatrzymał Cię strażnik, pytając:
-Kat?
-Co? Nie...
-To idź!
-Że co?-spytałeś
-Mogą tu wejśc tylko: torturowani, katowie, i skrybowie. Nie jesteś żadnym z nich, więc idź!
Wyszedłeś z zamku, starając się znaleźć inne wejście. Znalazłeś luźne przejście pod skałami. Dotarłeś do kraty. Za nią stał wielki stół, a wokół niego pięciu medyków, ubranych w standardowy strój. Na stole leżał człowiek. Muszą coś testować...
Offline
Spróbowałem po cichu uszkodzić kratę na tyle, abym mógł ją wyjąć i wejść. Starałem się to zrobić cicho ponieważ chciałem też zobaczyć co robią ci medycy. Sprawdziłem też wzrokiem czy nie ma gdzieś strażników czy innych medyków.
Offline
Wyjąłeś kratę. Zobaczyłeś ręke, rozprutą na włókna. Wyciągali z niej krew, na coś była potrzebna. Nie mogłeś na to patrzec, zaatakowałeś...
Offline
Doskoczyłem do jednego z nich. Jednym, szybkim ruchem odciąłem mu głowę. Zanim medycy zorientowali się co właśnie się wydarzyło kolejni dwaj padli martwi od ran kłutych zadanych przeze mnie. Rzuciłem mieczem w uciekającego medyka i wyciągnąłem drugi, który dosięgnął ostatniego przeciwnika. Wyjąłem moje miecze i schowałem je. Przeszukałem ciała i sprawdziłem czy człowiek ze stołu żyje.
Offline
Człowiek nie żył. Nie znalazłeś nic godnego uwagi. Wtedy, przez furtę naprzeciw Ciebie, wszedł kolejny medyk, ten jednak miał w sobie coś...niepokojącego.
-Aaa, Ziron Proteus, jak miło Cię w końcu spotkac
-Kto ty?-spytałeś wstając, i wyciągając miecz
-Ja? Oh, nikt, jam...tylko uniżony sługa, lecz ani Templariuszy, ani Asasynów
-Wiec komu służycie, bądź raczej...służyliście?-spytałeś znów
Wtedy, medyk pokazał Ci swoje prawe ramię. Był na nim tatuaż z wijącym się smokiem. Nienawidziłeś tego symbolu.
-Skoro wiesz, kim jestem, przejdźmy do konkretów-lekarz gwizdnął. Nie widziałeś tego przez maskę, tylko usłyszałeś. Pojawiło się dziesięciu ludzi w wilczych futrach, z siekierami i dwuręcznymi mieczami. Medyk wyciągnął sztylet, i także wszedł do boju.
Wygląd medyka:
(Cel misji: pokonaj wyznawców, lecz nie zabij medyka
100%: Zabij cele mieczem XD)
Offline
(Fajne. Pisz takie cele. Co będzie w zamian za pełną synchronizację?)
-Zatańczmy- powiedziałem wyciągając długi miecz. Jeden z wyznawców rzucił się na mnie z góry z siekierą. Siekiera upadła obok, a on zaraz po niej przebity moim mieczem. Wyciągnąłem go i zrobiłem krótki piruet obcinając głowę kolejnemu. Teraz trzech ruszyło na mnie. I trzech padło bez głów i rąk odciętych szybkimi ruchami miecza. Cała pozostała piątka ruszyła na mnie. Dwóch z góry, trzej z boków. Poczułem uderzenie dwuręcznego miecza w zbroję, ale nie zrobił mi nic poważnego. Zaraz też padł na ziemie podziurawiony w okolicach klatki piersiowej. Kolejny raz doskoczyłem do jednego z wyznawców wbijając mu miecz w serce. Trzech naraz zaatakowało mnie. Unikałem mieczy, robiłem gardy i w ogóle starałem się przeżyć. Odepchnąłem dwuręczny oręż przeciwnika, wbijając mu go w głowę. Zrobiłem unik przed następnym atakiem, a siekiera przeciwnika uderzyła o nawierzchnię. Odciąłem mu nogę, dokładnie od kolana, a następnie nabiłem na swoją broń. Wziąłem miecz leżący obok i rzuciłem w ostatniego wyznawcę zabijając go. Został jeszcze medyk. Wytraciłem mu sztylet z ręki, złapałem za ubranie i podniosłem tak, aby był ze mną twarzą w twarz.
-Przejść od razu do konkretów czy masz mi coś do powiedzenia?-
Offline
(Będziesz miał...satysfakcję XD)
Medyk wyszedł z uchwytu, uderzył Cię łokciem w brzuch. Zgiąłeś się, a on wyciągnął strzykawkę. Wbił ją w twój lewy bark. upadłes jeszcze niżej. Przewróciłeś się na plecy, i maedyk zaczął do Ciebie mówic:
-Chętnie zostałbym jeszcze, ale obowiązki naglą. Mam ważne spotkanie, dzięki któremu, armia "Smoka" powróci
Medyk odszeł, a ty powoli wstałeś. Ból przeszywał całe Twoje ciało. Próbowałeś wyjśc z wieży, jednak ta substancja działała. Przed wyjściem z wieży, wziąłeś maskę jednego z medyków, na dowód ich śmierci
Offline
Zaraz też ruszyłem do mistrza. Dałem mu do ręki maskę jednego z medyków.
-Widziałem jak upuszczali krew jakiemuś człowiekowi. Zaatakowałem ich, a gdy już byli martwi pojawił się kolejny z jakimiś wyznawcami w wilczych furtach. Zdołałem ich pokonać, ale cholerny medyk coś mi wstrzyknął. Służyli Smokowi, a do tego medyk, że ma ważne spotkanie, dzięki któremu, armia "Smoka" powróci.-
Offline
-Hmm...nie sądziłem, że mają aż takie ambicje. Cóż, ale mam dla Ciebie dobre wieści. pierwsza to taka, że mamy uniwersalną odtrutkę, zaraz przyjdzie mój medyk, a druga jest taka, że masz moje błogosławieństwo. Zironie Proteusie, zostaniesz Wielkim Mistrzem Zakonu Templariuszy.
Chwilę potem przybył medyk, i wstrzyknął Ci odtrutkę. Czułeś się już lepiej.
Offline
-Dziękuję, ale trzeba zaradzić coś temu medykowi. Mogę w czymś jeszcze pomóc? I jak może wyglądać taka ceremonia na Wielkiego Mistrza? Chyba nie wystarczy mi błogosławieństwa i spokojny powrót do Akki. Jakaś uroczystość musi być, a ja wolę być przyszykowany.-
Offline
-Oczywiście, kiedy wrócisz do Akki, zbiorą się wszyscy Mistrzowie, ze wszystkich krajów. Dostaniesz insygnia Mistrza, a potem będzie bal, o ile takie wydasz rozpożądzenie. Tak, wiem, jest to doskonały cel dla ludzi "Smoka", lecz nie tylko będzie więcej Mistrzów, ale też więcej wojska. Co do medyka, nie mamy żadnych informacji, może kto inny będzie miał...
Offline
-Nieobecność Mistrzów w ich krajach może mieć niepożądane skutki. Oprócz tego nie ma Mistrza Niemieckiego. Jeśli cokolwiek się dowiecie na temat medyka dajcie znak, a wspomogę was choćbym sam miałbym go zabić.-
Offline
-Dobrze. A teraz żegnaj, Zironie. Ty i ja musimy się przygotowac do ceremonii w Akce
Offline
-Dobrze. Żegnaj Mistrzu. Wreszcie przestanę podróżować!- powiedziałem ciesząc się z udanego zadania. Wyszedłem z twierdzy udając się do karczmy.
Offline