Tutaj znajdują się pokoje dla tych lepszych, Aby tutaj wejść trzeba mieć zezwolenie od Roberta De Sable, lub Ryszarda Lwie Serce, Pokoje tutaj są piękne, a piwo i jedzenie Wyborne.
Offline
Obudziłem się w jednym z pokoi na bardzo miękkim łożu. Była to miła odmiana. I tym razem zobaczyłem człowieka stojącego nade mną. Pociągnąłem go za rękaw. Ten spojrzał na mnie. Chyba powinien się domyślić, że chcę wyjaśnienia.
Offline
-Gdzie...-zacząłeś, gdy cyrulik zaczął mówic:
-Jeszcze jedna rana, a będziesz musiał miec więcej szwów, niż zębów.
-Pamiętam... "Smoka". Gdzie on jest?
-Gdy żołnierze przybyli na klif, nie było go tam. Mamy szczęście, że schwytali tego asasyna...
Wtedy ty, spojrzałeś na cyrulika, i spytałeś:
-Jakiego asasyna?
-A bo ja wiem? Sami spytacie, jak odpoczniecie-powiedział cyrulik, okładając Twoją szyję mokrymi chustami. Czy chciałeś, czy nie, musiałes tu leżec.
Offline
-Ilu nas zostało? Skoro nie Agral to kto zajmuje się kandydowaniem na Mistrza? I kiedy wyzdrowieję?- pytałem. Były to jedne z wielu pytań, ale ważniejsze niż dopytywaniem w jakich okolicznościach i jak pojmano asasyna.
Offline
Cyrulik stanął i chwilę tak stał. Po jakimś czasie, w końcu odpowiedział:
-To był... pogrom. Nie było prawie kogo leczyc. Trupy tam zostały. Wzięliśmy tylko trupa Agrala, i jakiegoś człowieka "Smoka" o szarych włosach (Gerard). Jeśli chodiz o Mistrza, to wszyscy typują Ciebie, Zironie. A wyzdrowiejesz tak szybko, jak szybko będzie tego potrzebowało Twoje ciało-znów obłożył Cię zimną, mokrą chustą.
Offline
-Aż tak źle? Cholera czym ja mam władać.- spytałem sam siebie. Mimo wszystko myśl zostania Mistrzem pocieszała. Odpoczywa się najlepiej podczas snu. Tak więc też zrobiłem przymykając oczy. Morfeusz widocznie w bardzo złym humorze na pewno po pracy w dzień. Skąd takie wnioski? Bo spałem tak jakby walnął mnie ciężką sakwą ze śpiochami.
Offline
Obudziłeś się następnego poranka, siedział obok Ciebie ten sam cyrulik, mówiąc:
-No, Zironie, możesz już wstac. Nie zapomnij jednak swojego ekwipunku.
Ubrałeś swój ekwipunek. Zauważyłeś, że Twoja zbroja nie ma już dziury. Wyszedłeś z budynku, i udałeś się...
Offline
Kryjąc się za każdym rogiem dotarłem do tej części zamku. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Mistrzów i reszty wśród której na pewno musiała być Gimel. Szukałem też wzrokiem kogoś kto mógłby wiedzieć gdzie są.
Offline
Wszedłeś po cichu, i zobaczyłeś japończyków z bronią palną. Stali nad więźniami. Pastwili się, bili, kobiety gwałcili. Próbowałeś coś zaradzic...
Offline
Rozejrzałem się za czymś. Śpiący i pijany Japończyk z bronią palną leżącą obok, porządny miecz, pochodnia albo skład amunicji, który mógł łatwo wybuchnąć. Ogólnie czegoś co jest lepsze niż sztylet i pomoże w wyzwoleniu.
Offline
(Przecież ty już masz swoją broń ;D)
Wyciągnąłeś swój miecz, i przygotowany do walki, planowałeś dalsze posunięcia...
Offline
(Tacy z nich stratedzy, a broni nie odbiorą? Palna nie zaszkodzi jakby co)
Zacząłem dalej wzrokiem przeszukiwać okolice, aby znaleźć coś przydatnego do walki albo mogącego jakoś pomóc. Przy okazji zacząłem liczyć też Japońców. Samemu mam małe szanse w walce więc lepiej wiedzieć ilu ich jest.
Offline
Była ich garstka. Każdy miał broń palną, ale ich ponowne przeładowanie trwałoby długo.
Offline
Wziąłem dosyć sporych rozmiarów kamień. Rzuciłem nim w jednego z Japończyków. Padł na ziemie z rozbitym łbem, a dwóch z nich wystrzeliło instynktownie w miejsce skąd został rzucony kamień. Zaczęli przeładowywać, a następna trójka podbiegła do owego miejsca gdzie byłem. Udało mi się schować za beczkami gdy oni pobiegli dalej. Szybkimi ruchami przebiłem dwóm z nich serca zaś trzeciemu wytrąciłem broń z rąk. Po chwili obok niej padł też jej właściciel z głową leżącą obok. Schowany za ścianą spojrzałem na resztę. Dwaj wrogowie dalej przeładowywali. Nowicjusze, bo trzęsły im się ręce i naboje wypadały im z dłoni. Inni jak gdyby nigdy nic robili dalej to co robili wcześniej. Wtedy wypadłem zza ściany i przebiłem łeb jednego z gwałcicieli. Ciąłem jeszcze jednego z nich przez klatkę piersiową i schowałem się za drewnianym wozem. Kilku strzeliło w moją stronę, ale nie udało im się mnie trafić. Ponownie ich zaatakowałem zabijając pięciu, tnąc ich w brzuch, klatkę piersiową czy odcinając kończyny. Został młodzik, który teraz leżał na ziemi zakrywając się rękami. Uwolniłem więźniów patrząc kto jest wśród nich. Kazałem im zostać po czym wziąłem młodzika podnosząc go tak, aby był ze mną twarzą w twarz.
-Są jeszcze inni więźniowie?-
Offline
-Ja...-zaczął mówic. Wyciągnął z paska krótki sztylet, którym trafił sobie w brzuch, wcześniej krzycząc coś po japońsku. Flaki wylały mu się z brzucha. Ostatnim tchnieniem, próbował Cię ciąc.
Odrzuciłeś go. Uderzył głową w ścianę, rozbijając ją.
Wśród więźniów było trochę żołnierzy Templariuszy z każdego kraju. Żołnierze wybiegli, aby walczyc dalej. Dałeś niektórym broń palną japończyków, w nadzieji, że będą umieli ją używac. Wśród nich był także Mistrz Angielski, Francuski i Włoski
Offline