Wielka, w kolorze bieli i piasku, podparta od dołu kolumnami. Wpięte są w nią chorągwie Templariuszy.
Offline
Nawet nie patrzyłem na piękno kwatery. Szedłem tylko za templariuszem.
-Prowadzisz mnie do Mistrza czy kogoś kto wami zarządza?- spytałem.
Offline
Człowiek odwrócił się, i powiedział do Cebie:
-To Pan musi nami władac, Panie-skończył, i skłonił się
Offline
-Wybacz, ale Ziemia Święta jak i również inni Mistrzowie potrzebują mnie. Do licha czy nikt nie potrafi sobie poradzić beze mnie?- powiedział zdenerwowany.
Offline
-Panie, "Smok" znacznie zmniejszył nasze wpływy w tym mieście. Nie mamy wielu ludzi, ani dobrego przywódcy. Słyszeliśmy o Tobie, i chcemy, byś nas kierował
Offline
-Niby dlaczego ja? Człowiek, który dopuścił do śmierci byłego Wielkiego Mistrza i dał uciec zabójcy? Templariusz, który zakłada tymczasowy sojusz z asasynami? Wojownik, który w Akce nie dał rady? Co o mnie dobrego więc słyszeliście? I co z Ziemią Świętą, ktoś musi się nią zająć pod moją nieobecność- powiedziałem cicho wzdychając. Zbyt dużo zmartwień i nerwów.
Ostatnio edytowany przez Ziron (17-08-2011 13:54:48)
Offline
-Panie, swoje wycierpiałeś, lecz także swoje naprawiłeś. Chcemy Ciebie, ponieważ masz doświadczenie
Offline
-Dobrze. Wyślijcie list do Akki, do cyrulika będą wiedzieć, którego. W liście przekażcie iż zostaję na jakiś czas tutaj, a on ma tam tylko utrzymywać bezpieczeństwo. A teraz powiedz mi jaka jest nasza sytuacja, jakich sojuszników, kto może nam pomóc oraz ilu mam żołnierzy- powiedziałem. Dla dobra Zakonu. Oby.
Offline
-Tak, Panie-człowiek odszedł. Zastanawiałeś się, co dalej...
Offline
Nie odpowiedział na żadne z pytań, a było ich wiele. Ruszyłem pytając się każdego napotkanego gdzie jest biuro Mistrza i jakiś doradca czy ktokolwiek mogący pomóc.
Offline
Spotkałeś tutejszego Templariusza imieniem Ahim, który zaczął mówic:
-Cóż, nasze siły tutaj są...ograniczone. Nie ma nikogo, kto mógłby nam pomóc
Offline
-Dobrze. Teraz powiedz mi co muszę zrobić, aby uciąć wpływy łuskowatego oraz gdzie mogę odpocząć, a potem poślij do karczmy po kobietę imieniem Gimel i przyprowadź ją do mnie wspominając iż wzywa ją Ziron- powiedziałem. Będzie dużo roboty.
Offline
-Cóż..."Smok" dostaje broń od pewnego szlachcica, który transportuje ją aż z Chin. Jego bankierzy z Japonii przewożą mu karawany pieniędzy, złota i kosztowności. To jest zadanie pewnego medyka, zwanego...-
-Jaszczurem-dokończyłeś
-Znasz wroga, dobrze. Oprócz tego ma on poparcie sekty zwanej Wyznawcami Romulusa. Wyglądają jak wielkie wilki stojące na dwóch łapach, jeśli wierzyc ludowi. Jeśli wierzyc faktom, są to ludzie ubrani w wilcze skóry. Zniszczenie tych wpływów, oraz stworzenie naszej własnej armii, powinno załatwic sprawę. A Twoja kobieta, cóż...już po nią posłałem
Wtedy, Gimel wbiegła głównym wejściem. Ścisnęła Cię mocno pod żebrami, mówiąc:
-Już mnie nie opuszczaj
Offline
-Znowu? Dobrze, dobrze. Tylko chwilowo jestem Wielkim Mistrzem władający Ziemią Świętą i Cesarstwem Bizantyjskim. Do tego muszę skrócić wpływy łuskowatego. Przynajmniej będzie tu bezpieczna. A teraz puść mnie, bo połamiesz mi żebra, a strażnicy pomyślą, że ich przywódca to mięczak- powiedziałem z uśmiechem.
Offline
Na odchodne, Gimel szepnęła Ci do ucha:
-Dziś wieczorem
I odeszła, ponętnym krokiem. Podszeł do Ciebie Ahim, i spytał:
-Więc, co najpierw, Mistrzu?
Offline